Nasza strona wykorzystuje pliki cookies zgodnie z Polityką Cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki
Nie trzeba mieć milionów obserwujących w mediach społecznościowych, żeby być influencerem. Czasem wystarczy przerwa na kawę przy firmowym ekspresie. Bo właśnie wtedy, w kuchni, w windzie, na firmowym czacie albo w drodze do domu tworzy się coś, co w dzisiejszym świecie znaczy więcej niż rozbudowane konta w mediach - realna opinia. To właśnie na tych polach rozgrywa się prawdziwa bitwa o wizerunek firmy. A broń jest schowana w…ustach pracowników. To oni są naszymi najlepszymi (a czasem niestety najgorszymi) influencerami.
Pracownik – nasz przyjaciel, ale czasem i wróg
To, jak o nas mówią nasi ludzie, to nie „miły dodatek” do strategii komunikacji. To jej trzon. Każdy pracownik jest chodzącą opowieścią o firmie, czy tego chcemy, czy nie. Ma swoją widownię - rodzinę, znajomych, pracowników innych firm i media społecznościowe. I ma także emocje: frustrację lub dumę, złość lub satysfakcję, wypalenie lub zaangażowanie. Może być naszym największym ambasadorem, ale może też sprawić, że jednym zdaniem zrujnuje miesiące pracy działów HR czy Komunikacji. Zdarzyło mi się niedawno usłyszeć, że „teraz to się pracownikom w *^$*$ poprzewracało i zapomnieli, że praca to praca, a nie miejsce na pogaduszki i confetti”. Cóż…cały sens leży w tym, że praca to również miejsce, w którym działa reguła wzajemności. Czujemy się dobrze to i pracujemy dobrze. I nie chodzi o to, by wszystkim się przypodobać. Chodzi o to, żeby stworzyć środowisko, w którym ludzie będą chcieli mówić o swojej pracy z dumą, bo naprawdę tak ją czują.
Komunikacja wewnętrzna to nie transmisja. To relacja.
Zbyt długo i zbyt dosłownie traktowaliśmy komunikację wewnętrzną jak megafon. Informujemy, ogłaszamy, przypominamy, czasem pogratulujemy, a potem dziwimy się, że nikt się tym nie ekscytuje razem z nami. Problem? Zamieniliśmy dialog na jednostronny komunikat. Czas odwrócić tę logikę! Komunikacja wewnętrzna powinna być jak książkowa relacja, oparta na słuchaniu, zaufaniu, wzajemności i gotowości do szczerości, nawet tej niewygodnej.
Nie traktujmy pracowników jak….głupków
Brzmi może nieco brutalnie, ale bywa niestety prawdziwe. Największy błąd jaki popełnia się w komunikacji wewnętrznej to zakładanie, że trudne informacje trzeba pokrętnie przemycić i coś tam w nich przypudrować. Ręka do góry, kto czytając okrągłe słówka w komunikatach wewnętrznych, informujących o ważnych zmianach, miał na plecach ciarki żenady? Naciągane frazesy i zakładanie, że ludzie nie odczytają drugiego dna jest po prostu złym ruchem. Ludzie w firmie to nie bierni odbiorcy kampanii, tylko jej współtwórcy. Widzą więcej niż się nam wydaje. Wiedzą, kiedy coś jest autentyczne, a kiedy tylko oprószone PR-owym pudrem. Jeśli chcemy ich zaangażowania, musimy pokazać, że traktujemy ich serio. Że nie zamiatamy problemów pod dywan. Że nie boimy się przyznać do błędów. Szczerość buduje zaufanie. A zaufanie buduje ambasadorów.
Dobrze, zatem spróbujmy teraz zbudować naszego pracownika-ambasadora. Co nam może w tym pomóc? 5 podstawowych zasad:
1. Słuchajmy, naprawdę słuchajmy.
Nie chodzi o to, by wpuszczać słowa jednym uchem, a wypuszczać drugim. Chodzi o to, by głosy naszych pracowników były słyszane, zaopiekowane, a pomysły wdrażane. Regularne spotkania, ankiety, warsztaty, otwarte przestrzenie do rozmów z kadrą to podstawowe narzędzia. Ale ich skuteczność mierzy się nie liczbą przeprowadzonych sesji, a tym, co się po nich zmieniło. A już najgorsze co możemy zrobić, to zostawić ludzi bez odpowiedzi. Wtedy nikt w nas nie uwierzy.
2. Mówmy z szacunkiem. Zawsze.
Pracownicy to nie dzieci, które trzeba chronić przed „trudnymi” tematami. To dorośli ludzie, którzy zasługują na rzetelną, uczciwą informację, także wtedy, gdy firma ma pod górkę. Nic nie niszczy zaufania szybciej niż zakłamywanie rzeczywistości i udawanie, że nic się nie dzieje, a my rączki mamy tutaj.
3. Nadawajmy sens.
Współczesny pracownik nie chce tylko „chodzić do roboty”. Chce wiedzieć, po co to robi. Jak jego codzienna praca wpływa na większy obraz, w jaką historię się wpisuje. Brzmi górnolotnie? Być może. Ale firmy, które potrafią opowiedzieć swoją misję językiem codzienności, mają ludzi, którzy nie tylko przychodzą do pracy i odbijają przysłowiową kartę - oni tę firmę współtworzą.
4. Doceniajmy z głową. I często.
Chwilowe akcje „wow” nie zastąpią codziennego zauważania wysiłku. Ludzie nie oczekują fajerwerków, oczekują uznania. I to nie tylko za wyniki, ale też za inicjatywę, pomysły, współpracę, pomoc. Systemy docenienia działają, o ile są autentyczne i zintegrowane z kulturą organizacyjną.
5. Buduj przestrzeń do mówienia „nie”.
Chcemy wiedzieć, co naprawdę myślą nasi ludzie? Sprawdźmy, czy mogą się nie zgodzić z nami bez obawy o konsekwencje. Tylko tam, gdzie można się nie zgadzać, rodzą się pomysły, innowacje i lojalność oparta na zaufaniu. Pracownicy nierzadko odmawiają udziału w ankietach (nawet anonimowych), rozmowach czy nawet w przekazywaniu swoich pomysłów, w obawie przed reakcją szefa. Nie bądźmy jedną „z tych firm”. Pamiętajmy jedną bardzo ważną rzecz: Jeśli pracownicy nie mogą powiedzieć prawdy w firmie, powiedzą ją na zewnątrz.
Prawdziwa reputacja firmy rodzi się na pracowniczych ploteczkach przy kawie, na służbowych komunikatorach, a także w prywatnych rozmowach po pracy. I albo to zrozumiemy i wdrożymy mądre zmiany, albo przegramy wojnę o talenty, zaufanie i lojalność pracowników.
Magdalena Delkowska – copywriterka, blogerka i entuzjastka komunikacji wewnętrznej
Zapraszamy na DARMOWE sesje wymiany wiedzy i pomysłów dla praktyków komunikacji wewnętrznej!